Pierwsza czystka

- Wzywaliście, Wasza Wszechmocność?– zapytał Archanioł, stając przed wejściem.

- Właź – rzucił ponuroNajwyższy. – Co nowego? Melduj.

- Wiadomości ze Wszechświata! –oznajmił Archanioł. – Trwają mutacje mieszkańcówSyriusza. Rada Naukowa aniołów stróżówtłumaczy to…

- Wystarczy – powiedział Najwyższy.– Przejdź do spraw najważniejszych.

Archanioł westchnął.

- Sytuacja na Ziemi nadal napięta. Wczorajw nocy na obrzeżach Pustyni Synaj wzięto do niewoli dwóchkolejnych naszych aniołów obserwatorów…

- Do diabła, kiedy to się wreszcieskończy? – zawołał Najwyższy. – Czegochcą ci bandyci?

- Niczego, Wasza Wszechmocność, niewiedzą, że to aniołowie. Zaatakowali od tyłu,ogłuszyli, załadowali na wóz, zawieźli dowioski i sprzedali na targu niewolników. Nowy pan trzyma ich wkajdanach, źle karmi i zmusza do pacy w kamieniołomie.

- Co to ma być, do diabła ciężkiego!

- Dzicy ludzie. Ustrój niewolniczy,Wasza Wszechmocność.

Najwyższy wstał i zacząłchodzić tam i z powrotem, z rękami założonymi ztyłu. W końcu zatrzymał się przed Archaniołemi popatrzył mu prosto w oczy.

- Trzeba wreszcie coś postanowić! –powiedział. – Dłużej tak być nie może!

Archanioł milczał.

- Wrzód na ciele Wszechświata! –zawołał Najwyższy. – Ziemia miała byćwzorcem piękna Wszechświata! Ozdobą kosmosu! I co ztego wyszło?

- Pierwsze koty za płoty, WaszaWszechmocność… – westchnąłArchanioł.

- Chcesz przez to powiedzieć, żekiepski ze Mnie stwórca? Że brak Mi doświadczenia? –Najwyższy podszedł do Archanioła i popatrzył naniego z góry.

- Melduję, że nie, WaszaWszechmocność! – powiedział pospiesznieArchanioł. – Nie ma żadnego powodu wątpić wWasze siły twórcze! Wasze twory są coraz lepsze!Fauna planet Drogi Mlecznej jest jednym z ośmiu cudówświata! Wysoka kultura i siła ducha rozumnych mieszkańcówWegi stała się przysłowiowa, a różnorodność,piękno i zmienność żywych form Syriusza słusznieuważana jest za…

- Dajmy temu spokój – skrzywiłsię Najwyższy. – Mówiliśmy o ludziach.

- Wasza Wszechmocność, przecieżz nimi od samego początku były problemy! Pamiętacie,jak złamali zakaz i najedli się narkotycznych jabłek?Najpierw oddawali się rozpuście, a potem, na zejściu,zaczęli łgać, że nie mają ubrań i…

- Dosyć! – ryknąłNajwyższy. – Gdzieś ty się nauczył takichsłów?

- Proszę o wybaczenie, Wasza Wszechmocność– speszył się Archanioł. – Po prostu niewiem, jak to wyrazić językiem naukowym. Codziennie czytamwiadomości z Ziemi i chcąc nie chcąc podłapujęróżne zwroty… Proszę o wybaczenie.

- Dobrze już, dobrze – złagodniałNajwyższy. – Nie o to teraz chodzi. Uważasz, żenie powinienem był wypędzać ich z Raju?

- Nie wiem, Wasza Wszechmocność. Zjednej strony, kara była konieczna, ale z drugiej dużołatwiej byłoby kontrolować ich tutaj. A tak…Najpierw ta słynna rozprawa braci, potem upadek obyczajów,później nauczyli się robić alkohol z winogron,no a dalej wiadomo: rozpusta, perwersja, narkomania, wojny, gniew ipycha…

- Taak… - powiedział w zadumieNajwyższy. – To nie był dobry pomysł…Ziemia nie stała się ozdobą kosmosu, lecz jego hańbą!Siedliskiem zła!

Archanioł westchnął i nic niepowiedział.

- Nie ma sensu tracić czasu i sił natę planetę – zawyrokował Najwyższy. –Ludzie zachowuję się skandalicznie, giną aniołowie…Do diabła z tą Ziemią!

- Przecież nie możemy o niejzapomnieć i udawać, że nie istnieje? – zdumiałsię Archanioł.

- Nie proponuję, żeby o niejzapomnieć – powiedział twardo Najwyższy. –Dopóki ta planeta istnieje, dopóty jest Mojąhańbą! Przecież ogłosiłem wszem i wobec, żeludzie zostali stworzeni na Mój obraz i podobieństwo, aoni zachowują się tak, jakby pochodzili od małpy! Co oMnie pomyśli opinia publiczna? Krótko mówiąc,jestem gotów przeprowadzić czystkę na skalęglobalną.

- Przepraszam, nie zrozumiałem…Czystkę?

- Tak jest. Wykorzystać wszystkich aniołówi środki ogniowe. Zejść na dół i spopielićZiemię, żeby nie został tam kamień na kamieniu!

- Ale jakże tak… - stropił sięArchanioł. – Jak to tak można?

- Twoi aniołowie nie proponowali takiegorozwiązania?

- Nigdy w życiu, Wasza Wszechmocność!Żadnemu z aniołów nic podobnego nie przyszłobydo głowy!

- Ale Ja nie jestem aniołem. Powiedziałem– i wykonać!

- Dużo naszych zginie – wymamrotałponuro Archanioł.

- Taka praca.

- A wśród ludzi są przecieżniewinni…

- To już ich problem. Nie zdołalinakierować pobratymców na słuszną drogę,to niech teraz żałują.

- Szkoda miejscowej flory… Przecieżjest nierozumna. Taki unikalny eksperyment z chlorofilem, na żadnejinnej planecie nie ma nic podobnego! I fauna ciekawa…

- Chwileczkę, czegoś tu nie rozumiem!– przerwał mu Najwyższy. – Mam to traktowaćjako odmowę wykonania rozkazu?

- Melduję, że nie, WaszaWszechmocność! Zrobimy wszystko, co będzie trzeba.

- Flory mu szkoda! Masz inne propozycje?

- Melduję, że nie, WaszaWszechmocność – Archanioł obciągnąłmundur i podrapał się po brodzie.

- Flory mu szkoda… – powtórzyłNajwyższy po chwili milczenia. – Unikalny eksperyment zchlorofilem… Ale faktycznie, z tym chlorofilem nieźlewyszło, co?

- Tak jest! – odpowiedziałArchanioł.

- No i co teraz począć z tymchlorofilem… - zastanowił się Najwyższy. –Posłuchaj, to może zrobić czystkę nie ogniowątylko, powiedzmy, wodną?

- Przepraszam, Wasza Wszechmocność,ale jak to – wodną?

- Zrobi się potopik. Wody się z górynaleje, żeby cały ląd przykryła… Oni tamwszyscy oddychają tlenem, prawda?

- Tak jest, Wasza Wszechmocność.

- A pływać nie umieją, prawda?

- Umieją, Wasza Wszechmocność,ale na krótkie dystanse.

- No i bardzo dobrze. Czystka będzieidealna, a flora przy tym nie ucierpi. I aniołowie również!

- Zaprawdę wielka jest Wasza mądrość!– wykrzyknął Archanioł. – Ale faunazginie… A tam są takie unikalne egzemplarze! Jużsame słonie ile są warte, nie wspominając o żyrafie.

- Słonie… – zadumał sięNajwyższy. – Co tam słonie! Tryliony lat żyliśmybez słoni, to i dalej przeżyjemy. A może by jeprzerzucić na Syriusz?

- Nie da rady, Wasza Wszechmocność,słonie to stworzenia organiczne.

- Ach, no tak, prawda – skrzywił sięNajwyższy. – No to zbuduje się dla nich jakieśschronienie… Tratwę na przykład. Niech na niejprzeczekają.

- A kto je będzie karmił?

- Ale z ciebie piła… Wymyślcoś! Wynajmij jakiegoś miejscowego sprawiedliwego, niechprzypilnuje zwierzyny.

- A co z nim zrobić po potopie?

- Jak to co? Zlikwidować oczywiście.

- To nie byłoby właściwe, WaszaWszechmocność. Może go lepiej zostawmy?

- Aha, żeby znowu zaczęli sięrozmnażać, tak? To po co robić potop?

- Przecież to człowiek sprawiedliwy,a to znaczy, że jego dzieci również będą…

- To nic nie znaczy! – przerwał mu zirytacją Najwyższy. – Adam został stworzony naMój obraz i podobieństwo, i co? Nie działa u nichmechanizm genetycznego przekazu dziedzictwa duchowego, nie działai już!

- Złe języki mówią, żedziała – mruknął Archanioł.

- I gdzie on niby działa? –zainteresował się Najwyższy. – Gdyby działał,to Adam by Mnie słuchał, nie byłby takim zarozumialcemi kłamcą! I jego dzieci byłyby dobrymi ludźmi anie bratobójcami! Skąd się to bierze? Skąd tapycha, ta impulsywność, ta złość inietolerancja wobec cudzych opinii?! Skąd to upieranie sięprzy swoim zdaniu, ta nieumiejętność przyznania siędo błędów! To pragnienie niszczenia, zemsty, karaniajak leci sobie podobnych?

- Przecież to Wasz obraz i podobieństwo…

- Cooo?! – krzyknął Najwyższy.– Coś ty powiedział?!

- Nie! Ja nic…

- Milczeć! Wynoś się i zarazwracaj z powrotem!

Archanioł pokornie wyszedł, postałprzed wejściem i znowu wszedł.

- Padnij! Trzydzieści trzy pompki! –ryknął Najwyższy.

Archanioł westchnął, poprawiłmundur, ukląkł, a następnie opuścił sięna wyciągnięte ręce i zaczął robićpompki. Jego skrzydła kołysały się rytmicznie,jakby leciał. W końcu wstał z poczerwieniałątwarzą i lekką zadyszką.

- To co, Ja jestem impulsywny? – zapytałNajwyższy. – To co, Ja niby karzę wszystkich jakleci?

- Melduję, że nie, WaszaWszechmocność. – westchnęła Archanioł.– Nie dokończyłem zdania. To Wasz obraz ipodobieństwo – tak mówią wasi bracia. Mówią,że sami o tym wiecie i dlatego nie tworzycie już sobiepodobnych.

- Zabroniłem ci rozmawiać z Moimibraćmi!

- Przepraszam, Wasza Wszechmocność,ale ja nie rozmawiałem. Ja milczałem. Oni sami czasem domnie podchodzą i mówią.

- Dobrze… I kto tak mówił?

- Kriszna mówił, WaszaWszechmocność, i Budda mówił.

- Kriszna?! A to gnojek! Już Ja mu pokażę!

Najwyższy spurpurowiał, zerwałsię z miejsca i rzucił do wyjścia.

- Wasza Wszechmocność, WaszaWszechmocność, mówiliśmy o czym innym!Mówiliśmy o tym, co zrobić z Ziemią! –zawołał szybko Archanioł.

- A, z Ziemią… - Najwyższyuspokoił się i usiadł z powrotem. – Z Ziemią…A o czym tu mówić. Wszystko postanowione, bierz siędo roboty.

- To znaczy tak: zostawiamy florę, faunęi człowieka sprawiedliwego?

- Oczywiście! Chociaż nie, stop!Jakiego sprawiedliwego?

- No tego, który ma się opiekowaćzwierzętami.

- Mowy nie ma! Po skończeniu potopu –usunąć.

- Wasza Wszechmocność! To będzienieładnie wyglądało.

- Czy Ja powiedziałem, żeby go zabić?Niech sobie żyje.

- Chwała Bogu!

- Ale sam, żadnej żony!

- Wasza Wszechmocność!

- No dobrze, niech będzie z żoną.

- Chwała Bogu!

- Tylko go wykastruj.

- Wasza Wszechmocność!

- No, nie dosłownie, niech będziebezpłodny.

- Wasza Wszechmocność… Szkodaludzi… Może dać im szansę?

- Wykluczone.

- Wasza Wszechmocność! Niech WaszaWszechmocność pomyśli o opinii publicznej! Będzieto piękny przykład Waszej dobroci i mądrości!

- Tak? – Najwyższy westchnął.– No dobrze, spróbujmy.

- Chwała Bogu! – ucieszył sięArchanioł. – Czyli biorę sprawiedliwego z żoną,jego synów z żonami i…

- Stop! Po co taki tłum?!

- Do opieki nad zwierzętami. Jedenczłowiek sobie nie poradzi. Poza tym, kobiety świetniezajmują się zwierzętami, Wasza Wszechmocność!

- Dobrze już, dobrze, rób jakuważasz tylko mi tu nie jęcz!

- Myślę, że Noe będzieidealny, bardzo porządny i sensowny człowiek…

- Słuchaj, nie zawracaj mi głowy.Masz jeszcze jakieś pytania?

- Jedno, Wasza Wszechmocność…Opinia publiczna może się oburzać.

- A niby z takiej racji? Moja planeta, torobię, co mi się podoba. Niech nie pchają nosa w nieswoje sprawy!

- Wasza Wszechmocność, weWszechświecie jest wielu obrońców moralności,zaraz zaczną krzyczeć o okrucieństwie i tak dalej…Przecież na Ziemi są niewinni, są dzieci…

- Co proponujesz?

- Proponuję podać poważnąprzyczynę. Pretekst.

- Jaki pretekst, do licha? Po pierwsze,zachowują się skandalicznie, po drugie, giną aniołowieobserwatorzy! Jaki ci tu pretekst potrzebny?

- Trzeba ich przedstawić jako zagrożeniedla Wszechświata, a więc także dla obrońcówmoralności.

- To znaczy co?

- Pierwsze, co przychodzi mi do głowy:Ziemianie urządzili wybuch supernowej.

- Ziemianie? Te półdzikie pastuchy?Niby jak? I po co?

- To już detale, Wasza Wszechmocność.

- Dobrze, zajmij się tym, na własnąodpowiedzialność. Ale gwarantujesz, że jak sięznowu zaczną rozmnażać, to wszystko będzieinaczej?

- Zrobimy, co w naszej mocy, WaszaWszechmocność. Poza tym, niczym nie ryzykujemy. W razieczego urządzimy drugą czystkę, ostateczną.Niechby nawet ogniową.

- Dobrze, bierz się do pracy.

Archanioł skłonił się iwyszedł.

 

I przez czterdzieści dni i czterdzieścinocy padał deszcz na ziemię…